sobota, 10 maja 2014

Rozdział 10

- Dzień dobry – Perrie weszła do kuchni pogrążonej w nadzwyczajnej ciszy. Nikt się nie odzywał, wszyscy grzebali w swoich śniadaniach, nawet nie próbując udawać, że jedzą. Wszyscy, poza Jesy i Harrym.
Jade westchnęła znad talerza kanapek, lekkim uśmiechem witając się z blondynką.
- Idę spać, nie mam siły – jęknął Zayn, zeskakując z krzesła i kierując się na górę. Był zbyt przybity, by pamiętać choćby o codziennym buziaku dla Perrie na dzień dobry.
- Ludzie – Edwards jęknęła, podpierając się o blat. – Nie możecie tak się zachowywać… Ja… Ja rozumiem, ja też jestem przybita, ale teraz tym bardziej musimy coś udowodnić Johnnemu.
- Możemy zająć się tym jutro? Lub pojutrze? – Jade schowała twarz w dłoniach, odsuwając od siebie talerz. Liam delikatnie objął ją ramieniem, a dziewczyna wdzięcznie wtuliła się w jego bok.
- Louis nie żyje, ktoś z nas może być następny.
- Proszę, nie mów tego na głos – Niall skrzywił się nieznacznie. Nawet nie nałożył sobie śniadania, co w tej sprawie oznaczało, że sytuacja nie miała się dobrze.
Leigh-Anne rozejrzała się po przyjaciołach, z lekkim stęknięciem zsuwając się ze stołka. Siniaki i naciągnięte mięśnie wciąż sprawiały jej ból. Szatynka pozbierała resztki po niezbyt owocnym śniadaniu i zaczęła zmywać naczynia.
- Leigh? – Liam z konsternacją lustrował poczynania dziewczyny. – Wszystko w po…
- Przecież to kurwa moja wina – jęknęła, zakręcając kran. – Gdybym nie dała się złapać, siedzielibyśmy tutaj, słuchając jak Louis opowiada nowy dowcip, a Harry patrzy w niego jak w świętą relikwię, a tymczasem co? Nawet nie zszedł do nas i wątpię, że w najbliższych dniach wyjdzie z pokoju – dziewczyna nie przestawała mówić, unosząc głos o kilka oktaw.
- Co tu się wyprawia? – w progu pojawiła się zrezygnowana Nelson. Wyglądała dość opłakanie. Podarte dresy, podkrążone oczy i wielki kok na czubku głowy. – Obudziłoby umarłego – prychnęła, wyjmując z lodówki butelkę wody.
- Niezbyt trafna uwaga – zauważył Horan.
- Słusznie – uderzyła się otwartą dłonią w czoło. – Ja… Przepraszam.
- Nie, dobrze, że jesteś – Perrie usiadła na blacie koło kuchenki. – Może ty pomożesz mi ich pozbierać?
- A jest co zbierać? – wzruszyła ramionami.
- Jesy… Przecież ty nigdy…
- Nigdy co? – zaczepnie uniosła rękę. – No co? Nigdy nie przestawałam nawet w obliczu śmierci kogoś bliskiego? Nie, Perrie, ja nigdy nie miałam nikogo bliskiego, a teraz mój pieprzony przyjaciel leży martwy Bóg raczy wiedzieć gdzie, bo byliśmy na tyle zaabsorbowani sytuacją, że zgubiliśmy jego pierdolone ciało i nie możemy urządzić choćby durnego pierdolonego pogrzebu! – warknęła przez zaciśnięte zęby.
- Jes, uspokój się – Jade pogłaskała ją uspokajająco.
- Dobrze wiesz, że nie to miałam na myśli – jęknęła Perrie.
- A więc o co ci chodziło, hm? Nie sądzę, byś chciała mnie pocieszać i nawet lepiej. Od wczoraj zachowujesz się dziwnie, jakby nie obeszło cię to, co się wydarzyło. Jasne, okej, każdy znosi żałobę po swojemu, ale mnie po prostu wkurwiasz.
- Ah tak? To teraz widzisz jak się czuję, kiedy ty nieustannie rządzisz nami jak swoimi podwładnymi. No co? Właśnie to robisz, ciągasz nas za sznurki jak swoje własne zabawki.
- Odszczekaj to!
- Dziewczyny – westchnął Liam. – Proszę.
- Nie będę niczego odszczekiwać – obie kompletnie zignorowały słowa Paynea.
- A więc takie masz o mnie zdanie, tak? Zawsze tak o mnie myślałaś? Szkoda, że dopiero taka sytuacja musiała zmusić cię do trajkotania jak najęta.
- Jesy do jasnej cholery, ja po prostu uważam, że jeśli nie przestaniemy opłakiwać Louisa, to sami niedługo to niego dołączymy na jebanym nieboskłonie.
- Ty zaraz tam wylądujesz, jak się nie…
- Co tu się dzieje? – Zayn wrócił do kuchni, obserwując Perrie i Jesy, na których była skupiona uwaga wszystkich zebranych. – Co to za wrzaski? Słyszałem was spod prysznica.
- Twoja żona to głupia kretynka – prychnęła Nelson, mijając go i wspinając się po schodach na górę.
- Nie próbuj się do mnie w ogóle odzywać! – krzyknęła za nią blondynka, jednak odpowiedział jej głuchy łoskot trzaśniętych drzwi.
Wszyscy znieruchomieli, wpatrując się w swoje splątane dłonie i czubki butów.
- No co? Zajmijcie się sobą – warknęła, wychodzą i zostawiając zdezorientowanego Zayna w progu.
- Ktoś mi wyjaśni, czego właśnie byłem świadkiem?
- Louis nawet po śmierci wprowadza zamęt – Jade pokręciła głową, po czym w towarzystwie Leigh-Anne skierowały się do salonu.
Zayn dołączył do Liama i Nialla, którzy siedzieli przygarbieni.
- Armagedon – Niall pokręcił głową. – To jakaś głupia bajka, co my powiemy jego rodzicom, fanom… Co my powiemy komukolwiek?
- Już chętniej sam sobie strzelę w łeb, ała! – Liam uderzył Malika w głowę, patrząc na niego z przyganą. – Żart nie na miejscu – uniósł ręce. – Okej, przepraszam.
Chłopcy jeszcze chwilę siedzieli, rozmawiając o swoim przygnębieniu, nim jakoś postanowili wziąć się w garść. Ruszyli do piwnicy Jesy, wyładowując swoje napięcie na strzelnicy. Chwilę potem dołączyły do nich dziewczyny, do końca dnia starając się wspólnie załagodzić tęsknotę i przygnębienie.
~~~~*~~~~
Harry obudził się drugi raz z powodu odgłosów kłótni na dole. Nie do końca rozumiał o co się kłócili, ale mógł rozpoznać donośny głos Jesy, a potem już tylko głośny huk zatrzaskujących się drzwi. Harry zdał sobie sprawę, że to była pierwsza chwila, w której nie myślał o Louisie. Niestety po chwili wszystkie wspomnienia znowu wróciły i Styles po raz kolejny wybuchł płaczem.

- Louis? – powiedział Harry wchodząc do pokoju – Louis śpisz? – zapytał, podchodząc do łóżka – Kochanie? – dodał, wspinając się na łóżko.
- Odwal się – warknął Louis.
- Lou…
- Powiedziałem odwal się.
- Ale ko…
- Nie ma żadnego ale, nie chce z Tobą rozmawiać, więc po prostu wyjdź z mojego pokoju – burknął, zakrywając się kołdrą po same uszy.
- Wiem, że zjebałem, przepraszam – szepnął Harry, szybko wychodząc. Styles wiedział, że zasłużył na to. Zostawił swojego chłopaka na imprezie, żeby bawić się z przyjaciółmi. Po za tym Nick powiedział o kilka słów za dużo i Louis po prostu wyszedł. Harry chciał iść za nim, ale jego przyjaciel przekonał go, że Tomlinson przesadza i że nie powiedział nic złego. Na początku Harry nie chciał wierzyć, ale w końcu poddał się i został. Teraz cholernie tego żałował, bo Louis naprawdę rzadko tak się zachowywał, a gdy już to robił, zawsze miał do tego dobry powód. Dlatego nie zważając na wcześniejsze słowa swojego chłopaka Styles wrócił do pokoju.
- Powiedziałem już, że nie chce z Tobą gadać – warknął, nawet nie patrząc na niego.
- Wiem i szanuje to, ale chce żebyś chociaż mnie wysłuchał. Nie wiem co powiedział Ci Nick, ale przepraszam za to. Na pewno palnął coś głupiego i…
- Powiedział, że tak naprawdę się mną bawisz i że to co jest między nami nic dla Ciebie nie znaczy – szepnął Louis, chowając twarz w poduszce.
- Co? – powiedział zszokowany.
- To co słyszałeś – odparł niewyraźnie.
- Wierzysz w to co powiedział? – zapytał po chwili. Louis wzruszył tylko ramionami, na co Harry od razu zareagował. Podszedł szybko do łózka, położył się obok swojego chłopaka i mocno go przytulił – Kochanie, przecież wiesz, że to co mówi nie jest prawdą.
- Skąd mam to wiedzieć? On jest Twoim przyjacielem i mówisz mu rzeczy, których nie mówisz innym, więc ską…  - nie skończył, ponieważ Styles zamknął mu usta pocałunkiem.
- Przestań pieprzyć głupoty – zaśmiał się cicho – I mnie posłuchaj – Kocham Cię rozumiesz? I nawet jeśli ty i Nick się nie lubicie to to co on mówi nie jest prawdą. Przecież wiesz jak on się czasami zachowuje. Nie bawię się Tobą i to co jest między nami znaczy więcej niż możesz sobie wyobrazić, rozumiesz? Kocham Cię i to nie jest taka miłość na chwilę, to coś więcej i musisz wiedzieć, że utknąłeś tutaj ze mną na dłużej szkrabie. Byłem obok Ciebie, jestem i będę zawsze, no chyba, że kiedyś sam mnie wywalisz ze swojego życia.
- Nigdy tego nie zrobię, nie ma takich opcji – szepnął z lekkim uśmiechem.
- Jest uśmiech delikatny, a teraz poproszę już o taki Louisowy szczery uśmiech – zaśmiał się, całując go delikatnie i z uczuciem. Gdy się od siebie odsunęli Tomlinson uśmiechnął się bardziej, przyciągając swojego chłopaka do następnego pocałunku – Zayn, Niall i Liam nadal są na tej imprezie, więc mamy chwilę czasu tylko dla siebie, co chcesz robić?
- Możemy obejrzeć jakiś film i poprzytulać się tutaj? – zapytał, robiąc minę malutkiego pieska, który prosi o jedzenia.
- Dobrze, poczekaj tutaj, zaraz wracam – powiedział, schodząc z łózka. Podszedł do telewizora, włączył go i zaczął szukać jakiegoś filmu. Po kilku minutach wybrał „Szkoła Uczuć” i wrócił do swojego chłopaka.
- Wiesz, że za kilka dni jedziemy do Polski? To będzie pierwszy nas wyjazd tam.
- Tak, wiem. Niall mówił coś i jedzeniu stamtąd i nie bardzo ogarniałem o co chodzi, ale wiem tylko tyle, że podobno mają zajebistą wódkę – zaśmiał się Harry, przytulając Louis.
- Chyba będziemy musieli jej spróbować.
- Innego wyjścia nie widzę – dodał, całując go lekko.

Kolejne wspomnienie, kolejne łzy. Pamiętał ten dzień jakby to było wczoraj. Nie mógł uwierzyć, że taki jeden wyjazd zmienił wszystko w ich życiu. Gdyby wtedy nie pojechali do Polski Louis byłyby obok niego. Gdyby nie pojechali mógłby go teraz przytulić lub pocałować. Gdyby zostali Louis teraz spałby koło niego, a on mógłby patrzeć na to jak słodko wtedy wygląda starszy chłopak. Ale pojechali do Polski i niestety Louisa tutaj nie ma i już nigdy nie będzie. Okrutna rzeczywistość uderzyła w niego z ogromną siłą. Zdał sobie sprawę, że już nigdy nie przytuli Louis, już nigdy nie będzie się śmiał z jego żartów, już nigdy nie będą siedzieć na kanapie, przytulając się i oglądając filmy. Już nigdy nie zobaczy Louisa, już nigdy. Po raz kolejny łzy popłynęły po jego policzkach.
- Louis wrócić, proszę – szepnął, wtulając się w poduszkę, która należała do starszego chłopaka. 
_____________________________________________________
Jest dopiero 3:25, a nam chce się już spać! Kukułka nie ma siły nic napisać, więc teraz ja pisze za nad dwie! Huuura! No więc rozdział jest krótki i kilka następnych też raczej będzie krótkich, ale pamiętajcie, że to tylko cisza przez burzą haha
Komentujcie robaczki, to na prawdę dużo dla nas znaczy!
A teraz dobranoc, ja i Kukułka idziemy sobie spać.











Agnes <3
PS. Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba.