- Dzień dobry – Perrie weszła do kuchni pogrążonej w nadzwyczajnej
ciszy. Nikt się nie odzywał, wszyscy grzebali w swoich śniadaniach, nawet nie
próbując udawać, że jedzą. Wszyscy, poza Jesy i Harrym.
Jade westchnęła znad talerza kanapek, lekkim uśmiechem
witając się z blondynką.
- Idę spać, nie mam siły – jęknął Zayn, zeskakując z krzesła
i kierując się na górę. Był zbyt przybity, by pamiętać choćby o codziennym
buziaku dla Perrie na dzień dobry.
- Ludzie – Edwards jęknęła, podpierając się o blat. – Nie możecie
tak się zachowywać… Ja… Ja rozumiem, ja też jestem przybita, ale teraz tym
bardziej musimy coś udowodnić Johnnemu.
- Możemy zająć się tym jutro? Lub pojutrze? – Jade schowała
twarz w dłoniach, odsuwając od siebie talerz. Liam delikatnie objął ją
ramieniem, a dziewczyna wdzięcznie wtuliła się w jego bok.
- Louis nie żyje, ktoś z nas może być następny.
- Proszę, nie mów tego na głos – Niall skrzywił się
nieznacznie. Nawet nie nałożył sobie śniadania, co w tej sprawie oznaczało, że
sytuacja nie miała się dobrze.
Leigh-Anne rozejrzała się po przyjaciołach, z lekkim
stęknięciem zsuwając się ze stołka. Siniaki i naciągnięte mięśnie wciąż sprawiały
jej ból. Szatynka pozbierała resztki po niezbyt owocnym śniadaniu i zaczęła
zmywać naczynia.
- Leigh? – Liam z konsternacją lustrował poczynania
dziewczyny. – Wszystko w po…
- Przecież to kurwa moja wina – jęknęła, zakręcając kran. –
Gdybym nie dała się złapać, siedzielibyśmy tutaj, słuchając jak Louis opowiada
nowy dowcip, a Harry patrzy w niego jak w świętą relikwię, a tymczasem co?
Nawet nie zszedł do nas i wątpię, że w najbliższych dniach wyjdzie z pokoju –
dziewczyna nie przestawała mówić, unosząc głos o kilka oktaw.
- Co tu się wyprawia? – w progu pojawiła się zrezygnowana
Nelson. Wyglądała dość opłakanie. Podarte dresy, podkrążone oczy i wielki kok
na czubku głowy. – Obudziłoby umarłego – prychnęła, wyjmując z lodówki butelkę
wody.
- Niezbyt trafna uwaga – zauważył Horan.
- Słusznie – uderzyła się otwartą dłonią w czoło. – Ja…
Przepraszam.
- Nie, dobrze, że jesteś – Perrie usiadła na blacie koło
kuchenki. – Może ty pomożesz mi ich pozbierać?
- A jest co zbierać? – wzruszyła ramionami.
- Jesy… Przecież ty nigdy…
- Nigdy co? – zaczepnie uniosła rękę. – No co? Nigdy nie
przestawałam nawet w obliczu śmierci kogoś bliskiego? Nie, Perrie, ja nigdy nie
miałam nikogo bliskiego, a teraz mój pieprzony przyjaciel leży martwy Bóg raczy
wiedzieć gdzie, bo byliśmy na tyle zaabsorbowani sytuacją, że zgubiliśmy jego
pierdolone ciało i nie możemy urządzić choćby durnego pierdolonego pogrzebu! –
warknęła przez zaciśnięte zęby.
- Jes, uspokój się – Jade pogłaskała ją uspokajająco.
- Dobrze wiesz, że nie to miałam na myśli – jęknęła Perrie.
- A więc o co ci chodziło, hm? Nie sądzę, byś chciała mnie
pocieszać i nawet lepiej. Od wczoraj zachowujesz się dziwnie, jakby nie obeszło
cię to, co się wydarzyło. Jasne, okej, każdy znosi żałobę po swojemu, ale mnie
po prostu wkurwiasz.
- Ah tak? To teraz widzisz jak się czuję, kiedy ty
nieustannie rządzisz nami jak swoimi podwładnymi. No co? Właśnie to robisz,
ciągasz nas za sznurki jak swoje własne zabawki.
- Odszczekaj to!
- Dziewczyny – westchnął Liam. – Proszę.
- Nie będę niczego odszczekiwać – obie kompletnie
zignorowały słowa Paynea.
- A więc takie masz o mnie zdanie, tak? Zawsze tak o mnie
myślałaś? Szkoda, że dopiero taka sytuacja musiała zmusić cię do trajkotania
jak najęta.
- Jesy do jasnej cholery, ja po prostu uważam, że jeśli nie
przestaniemy opłakiwać Louisa, to sami niedługo to niego dołączymy na jebanym
nieboskłonie.
- Ty zaraz tam wylądujesz, jak się nie…
- Co tu się dzieje? – Zayn wrócił do kuchni, obserwując
Perrie i Jesy, na których była skupiona uwaga wszystkich zebranych. – Co to za
wrzaski? Słyszałem was spod prysznica.
- Twoja żona to głupia kretynka – prychnęła Nelson, mijając
go i wspinając się po schodach na górę.
- Nie próbuj się do mnie w ogóle odzywać! – krzyknęła za nią
blondynka, jednak odpowiedział jej głuchy łoskot trzaśniętych drzwi.
Wszyscy znieruchomieli, wpatrując się w swoje splątane
dłonie i czubki butów.
- No co? Zajmijcie się sobą – warknęła, wychodzą i
zostawiając zdezorientowanego Zayna w progu.
- Ktoś mi wyjaśni, czego właśnie byłem świadkiem?
- Louis nawet po śmierci wprowadza zamęt – Jade pokręciła
głową, po czym w towarzystwie Leigh-Anne skierowały się do salonu.
Zayn dołączył do Liama i Nialla, którzy siedzieli
przygarbieni.
- Armagedon – Niall pokręcił głową. – To jakaś głupia bajka,
co my powiemy jego rodzicom, fanom… Co my powiemy komukolwiek?
- Już chętniej sam sobie strzelę w łeb, ała! – Liam uderzył
Malika w głowę, patrząc na niego z przyganą. – Żart nie na miejscu – uniósł ręce.
– Okej, przepraszam.
Chłopcy jeszcze chwilę siedzieli, rozmawiając o swoim
przygnębieniu, nim jakoś postanowili wziąć się w garść. Ruszyli do piwnicy
Jesy, wyładowując swoje napięcie na strzelnicy. Chwilę potem dołączyły do nich
dziewczyny, do końca dnia starając się wspólnie załagodzić tęsknotę i przygnębienie.
~~~~*~~~~
Harry obudził się drugi raz z powodu odgłosów kłótni na
dole. Nie do końca rozumiał o co się kłócili, ale mógł rozpoznać donośny głos
Jesy, a potem już tylko głośny huk zatrzaskujących się drzwi. Harry zdał sobie
sprawę, że to była pierwsza chwila, w której nie myślał o Louisie. Niestety po
chwili wszystkie wspomnienia znowu wróciły i Styles po raz kolejny wybuchł
płaczem.
- Louis? – powiedział
Harry wchodząc do pokoju – Louis śpisz? – zapytał, podchodząc do łóżka –
Kochanie? – dodał, wspinając się na łóżko.
- Odwal się – warknął Louis.
- Lou…
- Powiedziałem odwal
się.
- Ale ko…
- Nie ma żadnego ale,
nie chce z Tobą rozmawiać, więc po prostu wyjdź z mojego pokoju – burknął,
zakrywając się kołdrą po same uszy.
- Wiem, że zjebałem,
przepraszam – szepnął Harry, szybko wychodząc. Styles wiedział, że zasłużył na
to. Zostawił swojego chłopaka na imprezie, żeby bawić się z przyjaciółmi. Po za
tym Nick powiedział o kilka słów za dużo i Louis po prostu wyszedł. Harry
chciał iść za nim, ale jego przyjaciel przekonał go, że Tomlinson przesadza i
że nie powiedział nic złego. Na początku Harry nie chciał wierzyć, ale w końcu
poddał się i został. Teraz cholernie tego żałował, bo Louis naprawdę rzadko tak
się zachowywał, a gdy już to robił, zawsze miał do tego dobry powód. Dlatego
nie zważając na wcześniejsze słowa swojego chłopaka Styles wrócił do pokoju.
- Powiedziałem już, że
nie chce z Tobą gadać – warknął, nawet nie patrząc na niego.
- Wiem i szanuje to,
ale chce żebyś chociaż mnie wysłuchał. Nie wiem co powiedział Ci Nick, ale
przepraszam za to. Na pewno palnął coś głupiego i…
- Powiedział, że tak naprawdę
się mną bawisz i że to co jest między nami nic dla Ciebie nie znaczy – szepnął Louis,
chowając twarz w poduszce.
- Co? – powiedział zszokowany.
- To co słyszałeś –
odparł niewyraźnie.
- Wierzysz w to co
powiedział? – zapytał po chwili. Louis wzruszył tylko ramionami, na co Harry od
razu zareagował. Podszedł szybko do łózka, położył się obok swojego chłopaka i
mocno go przytulił – Kochanie, przecież wiesz, że to co mówi nie jest prawdą.
- Skąd mam to
wiedzieć? On jest Twoim przyjacielem i mówisz mu rzeczy, których nie mówisz
innym, więc ską… - nie skończył,
ponieważ Styles zamknął mu usta pocałunkiem.
- Przestań pieprzyć
głupoty – zaśmiał się cicho – I mnie posłuchaj – Kocham Cię rozumiesz? I nawet
jeśli ty i Nick się nie lubicie to to co on mówi nie jest prawdą. Przecież
wiesz jak on się czasami zachowuje. Nie bawię się Tobą i to co jest między nami
znaczy więcej niż możesz sobie wyobrazić, rozumiesz? Kocham Cię i to nie jest
taka miłość na chwilę, to coś więcej i musisz wiedzieć, że utknąłeś tutaj ze
mną na dłużej szkrabie. Byłem obok Ciebie, jestem i będę zawsze, no chyba, że
kiedyś sam mnie wywalisz ze swojego życia.
- Nigdy tego nie
zrobię, nie ma takich opcji – szepnął z lekkim uśmiechem.
- Jest uśmiech
delikatny, a teraz poproszę już o taki Louisowy szczery uśmiech – zaśmiał się,
całując go delikatnie i z uczuciem. Gdy się od siebie odsunęli Tomlinson
uśmiechnął się bardziej, przyciągając swojego chłopaka do następnego pocałunku –
Zayn, Niall i Liam nadal są na tej imprezie, więc mamy chwilę czasu tylko dla
siebie, co chcesz robić?
- Możemy obejrzeć
jakiś film i poprzytulać się tutaj? – zapytał, robiąc minę malutkiego pieska,
który prosi o jedzenia.
- Dobrze, poczekaj
tutaj, zaraz wracam – powiedział, schodząc z łózka. Podszedł do telewizora,
włączył go i zaczął szukać jakiegoś filmu. Po kilku minutach wybrał „Szkoła
Uczuć” i wrócił do swojego chłopaka.
- Wiesz, że za kilka
dni jedziemy do Polski? To będzie pierwszy nas wyjazd tam.
- Tak, wiem. Niall
mówił coś i jedzeniu stamtąd i nie bardzo ogarniałem o co chodzi, ale wiem
tylko tyle, że podobno mają zajebistą wódkę – zaśmiał się Harry, przytulając
Louis.
- Chyba będziemy
musieli jej spróbować.
- Innego wyjścia nie
widzę – dodał, całując go lekko.
Kolejne wspomnienie, kolejne łzy. Pamiętał ten dzień jakby
to było wczoraj. Nie mógł uwierzyć, że taki jeden wyjazd zmienił wszystko w ich
życiu. Gdyby wtedy nie pojechali do Polski Louis byłyby obok niego. Gdyby nie
pojechali mógłby go teraz przytulić lub pocałować. Gdyby zostali Louis teraz
spałby koło niego, a on mógłby patrzeć na to jak słodko wtedy wygląda starszy
chłopak. Ale pojechali do Polski i niestety Louisa tutaj nie ma i już nigdy nie
będzie. Okrutna rzeczywistość uderzyła w niego z ogromną siłą. Zdał sobie
sprawę, że już nigdy nie przytuli Louis, już nigdy nie będzie się śmiał z jego
żartów, już nigdy nie będą siedzieć na kanapie, przytulając się i oglądając
filmy. Już nigdy nie zobaczy Louisa, już nigdy. Po raz kolejny łzy popłynęły po
jego policzkach.
- Louis wrócić, proszę – szepnął, wtulając się w poduszkę,
która należała do starszego chłopaka.
_____________________________________________________
Jest dopiero 3:25, a nam chce się już spać! Kukułka nie ma siły nic napisać, więc teraz ja pisze za nad dwie! Huuura! No więc rozdział jest krótki i kilka następnych też raczej będzie krótkich, ale pamiętajcie, że to tylko cisza przez burzą haha
Komentujcie robaczki, to na prawdę dużo dla nas znaczy!
A teraz dobranoc, ja i Kukułka idziemy sobie spać.
Agnes <3
PS. Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba.
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńwspaniały jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńzabijacie mnie wspomnieniami Harry'ego
jesteście czasem takie okrutne :(
życzę weny i czekam na nexta!
wasza @perfpayn0
rycze :'''''''((((( dlaczego musialyscie usmiercic Louisa?! dlaczego?! jak moglyscie?! Harry jest zalamany, Jade tez i ja tez! jak moglyscie?! mam nadzieje, ze to jakos wynagrodzicie, czekam na cd :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zycze weny :)
Rycze jak pojebana
OdpowiedzUsuńJakbu lou naprawde umarl... wole o tym nie myslec
Caly czas splywaja mi lzy po policzkach, dlaczego akurat louis?!
dlaczego mnie już nie informujesz? :c
OdpowiedzUsuńpopłakałam się, kiedy Louis... odszedł
co by to było gdyby naprawdę odszedł... :c
płakałam całą noc
jak się to skończy bez Lou... :'c
Czytałam to pięc razy,ale nie mogłam tego skomentować,bo gdy tylko zaczynałam pisać płakałam jeszcze bardziej..wiem,ze Lou żyje,ale ja po prostu.. przez go co sie tam dzieje.. :C
OdpowiedzUsuńMam nadzieje,ze szybko sie pozbierają i nie będą sie kłócić.. biedny Hazz.. wiem co czuje..
Kiedy next??
Syl xx
W tym tygodniu powinnyśmy napisać, bo wcześniej było sporo kompilacji ;c
UsuńAgnes x
Dopiero znalazłam twojego bloga, a przywitał m,nie taki smutas. Ale jakże cudowny smutas.. :C
OdpowiedzUsuńOgółem twój blog jest baaaaaardzo dobry. Genialny! :) Będę starała się odwiedzać na bieżąco, chodź wiadomo, że nie zawsze będę miała tyle czasu.
Jeśli pozwolisz, to zostawiam link do siebie, może wpadniesz. :)
http://psychiczna-pulapka.blogspot.com/