- Długa historia? – Jesy przejechała dłonią po włosach.
Zrobiła kilka kółek w okół własnej osi. – Okej, długa historia… Tylko
spokojnie, długa historia.
- Jesy, naprawdę,
powiedziałbym ci wcześniej tylko…
- Nie no ja ci zaraz urwę łeb i dopiero wtedy będziesz kurwa
martwy! – Nelson przerwała Louisowi, który zrobił kilka kroków w tył, jednak
Liam i Zayn szybko zareagowali trzymając Jesy.
- Ty pierdolony kretynie, no nie ręczę za siebie!
Wszyscy byli wpatrzeni w Louisa jak w obrazek Matki Boskiej
w kościele. Chłopak wyglądał paskudnie. Miał małe rozcięcie nad łukiem
brwiowym, kilka zadrapań i siniaków, poza tym lekko słaniał się na nogach, ale
poza tym wydawało się, że nic mu nie jest.
- Jesy, to nie takie proste…
- Nie proste – Nelson wyrwała się z uścisku chłopaków,
którzy wylądowali na podłodze, ku cichemu parsknięciu Nialla. – Kurwa Louis –
Jesy podeszła do niego, chwytając poły jego swetra. – Kurwa no – ku zdziwieniu
wszystkich zmiażdżyła Tomlinsona w uścisku, a chłopak równie zdziwiony
odwzajemnił to z lekkim uśmiechem.
- Przepraszam – wzruszył ramionami, kiedy Jesy odsunęła się od
niego. – Ja musiałem, bo inaczej… - spojrzał na Harry’ego, który jako jedyny
nie poruszył się ani o milimetr, odkąd tylko ujrzał Louisa. – Harry…
Wszyscy spojrzeli na Stylesa, który nie spuszczał oczu z
Louisa zupełnie jakby pilnował go wzrokiem.
- Harry, przepraszam, ale… Harry!
Louis podszedł do Stylesa, ten jednak uniósł ręce do góry i
minął go, bez słowa udając się na górę.
- Harry…
- O nie – Jade zatorowała Tomlinsonowi drogę, zakładając
ręce na piersi. – Nie pójdziesz za nim, póki wszystkiego nam nie wyjaśnisz.
- Ale…
- Nie denerwuj mnie!
- Nie denerwuj jej – syknął Liam, a Louis tylko wywrócił
oczami.
- Widzę, że nic się nie zmieniło i wciąż jesteś pantoflarzem.
- Ktoś musi – Zayn wzruszył ramionami, uśmiechając się do
Louisa, który odwzajemnił jego gest. Partners
in crime forever and always – pomyślał.
- A więc? – Leigh rozsiadła się wygodnie, patrząc na
chłopaka spod uniesionych brwi. – Umieram z ciekawości, co skłoniło cię, by
znowu dać Harry’emu myśleć, że nie żyjesz.
- Leigh – Niall pisnął cicho. – Masz absolutną rację! –
dodał po chwili pełnym sztucznego uznania głosem. – Lepiej mów albo ja nie
zachowam się jak Jesy.
Nelson pokazała mu środkowy palec, nawet nie kłopocząc się spoglądaniem
w jego kierunku. Bała się, że jeśli się odwróci, Louis zniknie.
- Ja musiałem, bo… Johnny zagroził, że zrobi coś Harry’emu i…
Cholera musiałem.
- Oh.
- No więc sami widzicie, nie miałem wyboru, nie wahałem się.
- To najgłupsza rzecz, o jakiej słyszałam! Obronilibyśmy
Harry’ego!
- Nie, Jesy, nie obronilibyśmy – Perrie pierwszy raz zabrała
głos. – Johnny to Johnny, zrobiłby wszystko, by dorwać Harry’ego, a potem nawet…
- Powiedział, że zatorturuje go na amen – przerwał jej
Louis. – Skonsultowałem się z Perrie i…
- Co?! – Zayn i Jesy wstali ze swoich miejsc obrzucając
obojga wrogim spojrzeniem.
- Ja chyba kurwa śnię – warknęła Jesy.
- Jeśli ja śnię razem z tobą to podwójnie okropny sen –
wtórował jej Malik.
- Perrie była akurat pod ręką i…
- Perrie?! Czemu nie ruszyłeś nieba i ziemi by znaleźć
mnie!?
- Jesy, przecież…
- To ja jestem twoją pieprzoną przyjaciółką!
- Hej – Perrie jęknęła oburzona. – A ja?
- Ty w tej chwili się nie liczysz, nawet się do mnie nie
odzywaj! – prychnęła. – Tomlinson, jesteś tu 5 minut, a ja już mam ochotę znowu
cię zabić! Po raz drugi, odkąd tu wszedłeś!
- Pomóc?
- Nie lubię cię Zayn, ale z wielką przyjemnością –
uśmiechnęli się do siebie sztucznie, zaciskając pięści.
- Bądźmy szczerzy, Jesy, zgodziłabyś się?
- Oczywiście, że nie! To najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek
zrobiłeś!
- No właśnie – Louis wruszył
ramionami. – Dlatego o niczym ci nie
powiedziałem. Potrzebowałem neutralnej osoby, która zataiła by ten fakt przed
innymi.
- I teraz nagle objawiasz się tu jak Jezus z Nazaretu?
Czegoś nie kapuję – wtrącił się Niall.
- Właśnie – przytaknęła Jade. – Jeśli miałeś siedzieć cicho,
a teraz tu jesteś to oznacza tylko, że…
- Że zwiałeś –skończył za nią Liam. – Zwiałeś i mamy przejebane,
prawda?
- Od kiedy używasz takich słow? – prychnął Louis. – Ale w
sumie to właśnie powiedziałeś najważniejszą rzecz. Mamy grubo przesrane.
- Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam…
- Próbowaliśmy, podziękujemy za kolejne twarde lądowanie –
rzucił Malik, odchodząc na bezpieczną odległość od Nelson. – A teraz ty mnie
posłuchaj – skierował się do Perrie. – Bo chyba mamy inne wizje szczerości
małżeńskiej.
- No chyba sobie ze mnie żartujesz.
- O nie – Horan wywrócił oczami.
- Jak mogłaś mi nie powiedzieć?!
- Zayn – oburzyła się blondynka. – To nie jest szczęśliwa
nowina, którą opowiada się całemu światu?! Nie rozumiesz?!
- Nie, nie rozumiem i nie chcę zrozumieć – pokręcił głową,
wychodząc z pokoju – Śpisz dzis na kanapie.
- Zayn! Kurwa… Zayn! – Edwards ruszyła za nim, opuszczając
salon. Po drodze minęła się z zapłakanym Harrym, który wpadł do środka,
wzrokiem szukając Louisa.
- Hazz… - Styles uwiesił się na Louisie i płakał cicho w
wystarczająco mokry już rękaw jego swetra.
–Hazz – Tomlinson odwzajemnił uścisk.
–Ciii, wszystko będzie w porządku, proszę, wyjaśnię ci…
- Myślałem, że… Że…
- Myślał, że nie żyjesz i był wrakiem człowieka, jeśli nie czujesz
wyrzutów sumienia, równie dobrze możesz wyjść stąd tu i teraz – rzuciła Jesy,
wychodząc i dając im trochę prywatności. To samo zrobiła reszta. Nawet jeśli
plan wymagał szybkiej realizacji, Louis i Harry potrzebowali wyjaśnić sobie
kilka spraw.
- Hazz? – zaczął cicho Louis – Przepraszam, ja nie wiem, bo,
ja przepraszam – szepnął, przytulając go mocno – Musiałem udawać, nie mogłem
ryzykować, że ten chuj zabierze mi Ciebie, po prostu nie mogłem. Nie dałbym
rady żyć z myślą, że ty zginąłeś, bo ja bałem się oddać swoje życie w zamian za
twoje, rozumiesz? Nawet jeśli tyle wycierpiałeś to postąpiłbym tak drugi raz.
Nie mogłem inaczej. Proszę zrozum mnie. Pamiętasz co Ci kiedyś powiedziałem? –
zapytał, a Styles spojrzał na niego szklanymi oczami – Powiedziałem, że
oddałbym swoje życie za twoje bez względu na wszystko. Uciekłem mu, bo zdałem
sobie sprawę z tego, że nie mogę się jednak poddać i tak po prostu tam zostać.
Upozorowałem własną śmierć tylko po to, abyś był bezpieczny. Dopiero potem zdałem
sobie sprawę, że muszę być tutaj, żebyś był bezpieczny. Mimo tego, nadal nie
żałuje swojej decyzji, bo gdybym to nie ja wtedy został, byłbyś to ty, ale z tą
różnicą, że ty na sto procent był byś martwy. Tego nie wybaczyłbym sobie nigdy,
rozumiesz – zakończył swoją wypowiedź, czekając na reakcję Harry’ego. Styles
stał tam kilka sekund bez ruchu tak jakby myślał nad słowami Louisa.
- Ja…nigdy więcej nie rób czegoś takiego, nigdy – zapłakał,
znowu wtulając się w Louisa. Nie obchodziło go to, że chłopak był mokry. Chciał
mieć go blisko siebie.
- Przepraszam Hazz, tak bardzo przepraszam – szepnął Tomlinson,
głaszcząc plecy młodszego chłopaka. Gdy Styles przytulił mocniej swojego
narzeczonego, ten jęknął cicho.
- O mój boże, przepraszam – Harry odskoczył od niego z
prędkością światła – Nic Ci się nie stało? – zapytał cicho, oglądając twarz
Louisa.
- Jest okej, naprawdę – uśmiechnął się leciutko.
- Chodźmy na górę. Postaram się coś z tym zrobić – odparł Harry
głosem nieznoszącym sprzeciwu. Wziął Louisa za rękę. Trzymał go blisko siebie
jakby bał się, że chłopak za chwilę zniknie i już nigdy nie wróci. W ciszy
udali się do łazienki, gdzie były wszystkie rzeczy potrzebne do zrobienia opatrunków.
- Poczekaj chwilę – powiedział cicho Styles, zbierając
wszystkie potrzebne rzeczy. Po minucie zabrał się za opatrywanie ran Louisa.
Każda rana, siniak lub rozcięcie zostało po opatrzeniu pocałowane przez Harry’ego.
Louis stał tam tylko nic nie mówiąc.
- Gotowe – uśmiechnął się lekko Harry, gdy jego praca
została skończona. Następnie wziął znowu rękę swojego narzeczonego, po czym
udał się do sypialni. Wyjął mu jakieś czyste ubrania – Proszę – dodał, podając
mu je. Tomlinson szybko je założył. Nie wiedział czy podejść do Harry’ego czy lepiej
zostać w miejscu, w którym stał. Na szczęście Styles wykonał pierwszy ruch
całując Louisa delikatnie, tak jakby bał się, że zrobi mu krzywdę. Tomlinson
przyciągnął go do siebie, wplatając swoje palce w miękkie loki Harry’ego. Stali
tak przez chwilę całując się jakby to był ich pierwszy pocałunek. Był
delikatny, spokojny i zawierał wszystkie uczucia, które towarzyszyły im w ciągu
ostatnich dni. Poświęcenie, ból, smutek, rozpacz, strach i co najważniejsze miłość,
którą darzyli siebie nawzajem. Oderwali się od siebie dopiero, gdy zabrakło im
powietrza. Stali tam, uśmiechając się do siebie jak pieprzone zakochane
nastolatki, ale to, że wyglądają głupio ich nie obchodziło. W tej chwili
liczyli się tylko oni. Tym razem to Louis wykonał pierwszy krok i to on
pocałował Harry’ego. Po kilku kolejnych minutach ich pocałunku stały się coraz
bardziej zachłanne i niedbałe. I wszystko było by idealnie, gdyby nie…
- Wiem, że pieprzycie się jak dwa króliki, więc raz i dwa na
dół. Będziecie mieć na to czas potem – krzyknęła z dołu Jade – Mamy treningi do
zrobienia – dodała po chwili.
- No kurwa – wrzasnął Styles, na co z dołu dobiegły głośne
śmiechy – W chuj śmieszne – warknął. Louis zachichotał tylko, całując go
jeszcze raz. Po za czym objął Harry’ego w pasie. Obaj zeszli jak najszybciej na
dół.
- Chyba nie było ostro, skoro tak szybko się ubrali –
zaśmiał się Niall, a wszyscy znowu wybuchli śmiechem. Louis wrócił i wszystko
wróciło na swoje miejsce. Znowu byli tą małą rodziną, która mogła zrobić dla
siebie wszystko. Jesy miała nadzieję, że uda jej się obronić wszystkich przed
Johnny’m, chodźmy za cenę własnego życia.
- Cześć, wiem gdzie jest…co kurwa?! – w domu pojawiła się
Selena w towarzystwie Ariany.
- Ale ty? Co ty tu? Alee….że jak kurwa?! – dodała Grande.
- Nie ma nas jebany dzień i tu kurwa takie rzeczy się
dzieją, ale czekaj…
- To ty jesteś tym więźniem, który spierdolił Johnny’emu? –
wrzasnęła Ariana – Mamy przejebane. On jest wściekły. Zrobi wszystko, żeby nas
zabić. Wszystkich, co do jednego.
- Więc lepiej dla nas, jeśli nasz plan będzie bezbłędny. –
wtrąciła Gomez.
- Po za tym nadal jest wściekły za śmierć Justina. Jaki był
to był, ale to jeden z jego najlepszych ludzi i zginął z twojej ręki. Nie wiem
skąd, ale on to wie. Dlatego chciał Ciebie, a nie kogoś innego.
- Dowiedziałyśmy się też, że poluje na lokatego, więc trzeba
go pilnować. Chce zabrać Louisowi to co
najcenniejsze. Justin był dla niego jak syn, krzyczał na niego i dawał
trudne zadania, ale zawsze był ktoś w pobliżu kto miał mu pomóc w razie
niepowodzenia.
- No i właśnie dlatego chce zemsty. Justin był jedyną osobą
którą on w jakiś sposób pokochał. Patrycję też było mu ciężko odpuścić, więc
radzę Ci uważać Liam i na siebie i na Jade, a najbardziej na dziecko. Wątpię,
że będzie chciał was zabić. Wy jako jedyni macie szansę na przeżycie, ale za
cenę życia dziecko. Jeśli nasz plan nie będzie wystarczająco dobry może także
zabić jednego z was, żeby to drugie żyło z tą świadomością – zakończyła Ariana.
- A i jeszcze jedno! Johnny jest bliżej niż nam wszystkim
się wydawało. Niektórzy z waszych sąsiadów to jebani szpiedzy tego chuja. Przez
okna łatwo wszystko zobaczyć. Dlatego teraz musimy grać jakbyśmy nic o tym nie
wiedzieli. Po prostu ktoś musi być w pokoju, ktoś w salonie i tak dalej.
Rozumiecie? – zapytała Selena, a wszyscy pokiwali twierdząco głowami – Dobrze.
Jeśli Jade ma trenować musi to robić pojedynczo. Schodów i piwnicy nie widać z
żadnego okna, więc to jedyny plus. Sypialnia Zayna i Perrie także nie jest
widoczna, więc jeśli mamy rozmawiać to tylko tam i tylko w nocy. Tak jakbyśmy
mieli iść spać czy coś.
- W dwadzieścia cztery godziny dowiedziałyście się więcej
niż my przez taki czas. Jak to się stało?- jęknęła Jesy.
- Dobrze wiesz, że każdy ma coś w czym jest dobry. Po za tym
teraz niech ktoś idzie do salonu, ktoś inny pokręci się po kuchni i studiu, a
reszta na górę.
Jak Selena powiedziała tak wszyscy zrobili. Liam i Jade
poszli do salonu w celu obejrzenia najkrótszego filmu jaki mieli. Zayn i Niall
siedzieli w kuchni niby to pijąc piwo i oglądając mecz na laptopie. Louis
siedział w studiu z notesem. Ciężko było przekonać Harry’ego, żeby puścił go
chociaż na chwilę. Dopiero po piętnastu minutach kłótni dziewczyny zdołały
odciągnąć Styles’a na górę. Gdy minęła godzina Zayn i Niall poszli na górę.
Piętnaście minut po nich Liam i Jade także udali się do pokoju Zerrie. Harry
zaczął panikować, ponieważ Louis został sam na dole, a gdy wrócił pół godziny
później Styles od razu się na niego rzucił. Louis uśmiechnął się lekko,
przyciągając go do siebie. Cher, Araiana i Selena tylko uśmiechnęły się do
siebie. Związek jaki mają Louis i Harry nie zdarza się często. Dlatego gdy ich
widziały nie potrafiły powstrzymać uśmiechu.
- Okej, skoro Larry znowu jest razem możemy wrócić do pracy?
– zaczął Zayn, który już chyba nie był zły na Perrie, ponieważ dziewczyna
siedziała na jego kolanach lekko przysypiając.
- Pezz? – zaczęła Jade – Ja nie chce nic mówić, ale ja
jestem w ciąży, jestem zmęczona i nie zasypiam, więc ty też się postaraj co? –
zaśmiała się.
- Dobra kurwa, zaczynacie mnie wkurwiać – burknęła Jesy –
Musimy w końcu coś ustalić.
- Wydaje mi się, że dzisiaj tego nie zrobimy, bo Perrie i
Jade już śpią – powiedział Liam, wskazując na Edwards i Thirlwall – Po za tym wątpię,
żeby Louis był wyspany – dodał, gdy Tomlinson, przytulił mocno Harry’ego,
chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Jutro punktualnie ósma w tym jebanym pokoju, inaczej
zabije – warknęła, wychodząc. Cher, Danielle, Demi, Ariana i Selena także
wyszły, udając się do pokoi, które przydzieliła im Nelson. Harry zabrał ledwo przytomnego
Louisa to ich sypialni. Ledwo zamknął drzwi, a Tomlinson zaatakował jego usta
zachłannymi pocałunkami.
- Widzę, że ktoś tu oszukiwał – zaśmiał się Harry,
przyciągając go do siebie.
- Można powiedzieć, że dogadałem się z Perrie i Jade i coś
mi się wydaje, że inni nie zasną dzisiaj w nocy – mówił między pocałunkami, na
co Harry zaśmiał się, ale już po chwili oddawał każdy pocałunek Louisa z taką
samą namiętnością. Po kilku minutach Louis pozbył się koszulki swojego
narzeczonego. Harry uśmiechnął się tylko, po czym zrobił to samo z ubraniem
Tomlinsona. Obaj chcieli mieć siebie blisko. Te kilka dni należała do
najgorszych dni w ich życiu. Harry miał świadomość, że już nigdy nie zobaczy
Louisa. Za to Tomlinson miał poczucie winy, że zranił Harry’ego tak bardzo.
- Kocham Cię Lou – wyszeptał Harry, odrywając się na chwilę
do Louisa.
- Kocham Cię – odparł Tomlinson, wracając do tego co zaczęli
wcześniej.______________________________________________________________
Tutaj znowu Agnes x
Nawet nie wiecie jak mi jest dziwnie siedzieć tak bez Kukułki na Skype i dodawać rozdział haha. Ale mała, wredna gadzina siedzi nadal w UK (nie zabrała nas ze wszystkich sobą za co trzeba ją udusić haha) Mam nadzieję, że ten rozdział się Wam spodoba. Dużo informacji się w nim pojawia, które troszkę wyjaśniają postępowanie Johnny'ego. Przygotujcie się na sporą dawkę emocji, bo już niedługo ruszamy z akcją. Mam nadzieję, że nas nie zabijecie za nią haha
Komentujcie kochani! x
Mam tutaj coś dla Was :)