sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 3

- Liam? – Perrie zmierzyła Payne’a przerażonym spojrzeniem.
Chłopak wpadł do domu jak poparzony, po czym skulił się na kanapie, oddychając ciężko.
- Czy ty… biegłeś? – Zayn pojawił się w drzwiach salonu, obserwując go z niepokojem. – Liam? – usiadł obok niego, lekko trącając go w ramię.
- On mnie obserwował!
- Hej, spokojnie! Co to za zamieszanie! – Jesy i reszta domowników zjawili się w pokoju.
- Liama ktoś obserwował.
- Co? – Harry podszedł do przyjaciela, przytulając się do jego kolan. – Liaś, co się stało?
- Poszedłem do domu i…
- COŚ ZROBIŁ?!
- Jesy! – Liegh spojrzała na nią z dezaprobatą. – Daj Liamowi powiedzieć.
- KRETYNIE! CZEMUŚ MNIE NIE POSŁUCHAŁ?! MOGŁO CI SIĘ COŚ…
- Zamknij się Jesy! – Jade wybuchnęła, przykuwając spojrzenie wszystkich w okół. – Liam, co się działo dalej?
- Poszedłem tam. Chciałem wybrać płytę. I trzymałem je w rękach. Miałem Jaya Z i Wiza Kalifę i.. .I… On wiedział! On wiedział! On wiedział!
- Liam – Jade przytuliła się do jego ramienia. – Liam, spokojnie.
- Skąd wiesz, że wiedział? – Niall zmarszczył brwi.
- Pisał do mnie z zastrzeżonego numeru. Po prostu pisał. I znał każdy pierdolony ruch!
- Wow – syknął Malik. Znał Liama dobrze i wszyscy wiedzieli, że nie lubił przeklinać.
- To wziąłeś w końcu Kalifę czy Jaya Z?
- Nic nie wziął, baranie! – Jesy pokręciła głową z dezaprobatą.
- Louis, czy ty mówisz poważnie? – Harry wywrócił młynka oczami.
- Jak już narażał życie, mógł mi przynieść płytę. Nie obraził bym się. Auu!
Perrie puknęła Tommo gazetą, dając mu do zrozumienia, że to chyba nieodpowiednia chwila na takie rozmyślania.
- Chcesz się położyć? – Jade z troską ruszyła z Liamem na górę. – Zrobię ci herbaty, a potem… - ich odgłosy zostały zakłócone przez zamykane drzwi od sypialni.
- Czy ona nie była na niego śmiertelnie obrażona? – Niall lekko się zdekoncentrował.
- Jak widać miłość nie zna granic – Leigh-Anne uśmiechnęła się z przekąsem, opuszczając salon.
-A to niby co miało znaczyć?
- Że jesteś durniem – Perrie prychnęła i podążyła śladami przyjaciółki.
- Ah te baby – jęknął Harry, rozsiadając się wygodnie na kanapie. – Same z nimi problemy.
- Dlatego masz mnie! – uśmiechnął się Louis.
- Idź lepiej potrzymać rączkę Eleanor – odszczeknął Styles, wychodząc.
- Dlaczego wszyscy opuszczają ten pokój w niemiłej atmosferze? – zauważył Zayn.
- Idioci – jęknęła Nelson, idąc w stronę kuchni.
- O tym mówię!
Nie reagując na jęki chłopaków, którzy zostali  w salonie, Jesy jeszcze raz przyjrzała się treści dziwnego SMS’a.
OD: Zastrzeżony
Powinnaś zacząć się martwić, panno Nelson. J.

*następny dzień*

Z samego rana Jesy zebrała wszystkich w kuchni, aby omówić najważniejsze sprawy. Zaczęła od podstawowych zasad, które od teraz miały obowiązywać.
- Nie macie prawa wychodzić bez mojego pozwolenia. Jeśli zobaczę Was na mieście bez jakiejkolwiek broni to zajebie, przysięgam! Poza tym macie mnie informować o wszystkim co dostaniecie od kogokolwiek. Muszę wiedzieć czy to nie jest ktoś od tego chuja.
Wymieniła jeszcze wiele innych postanowień. Wszyscy już po pierwszych minutach byli tym znudzeni. Szczerze mówiąc nikt nie słuchał wszystkich zasad. Nikomu nie chciało się tu siedzieć, ale nie mieli innego wyjścia, Jesy zabiłaby ich, gdyby powiedzieli, że mają dość.
- To jak? Możemy już iść? – zapytał Zayn, gdy Jesy skończyła swój monolog.
- Tak, możecie.
- No to ja, Jade, Niall i Leigh chcielibyśmy pójść na zakupy – odezwał się Liam.
- Tylko macie wrócić przed trzynastą inaczej zabije! – warknęła Nelson, po czym wyszła z kuchni. Dziewczyny szybko poszły się przebrać i już po pięciu minutach były gotowe do wyjścia.
- Czy ja mogę wiedzieć po co Ci tyle makijażu? Bez tego wszystkiego wyglądasz lepiej – powiedział Niall, przepuszczając swoją dziewczynę w drzwiach.
- Nie podlizuj się – odparła Pinnock, a następnie udałą się za Jade do samochodu. Horan pokręcił głową, zanim poszedł za nią. Na miejsce dotarli po około godzinie. Niestety korki o tej porze były ogromne. Wszyscy starali się dojechać do pracy, dlatego też dojazd do galerii był bardzo trudny.
- Nareszcie! – powiedziała Jade, gdy dojechali na miejsce.
- To gdzie najpierw? – zapytał Niall, wysiadając z samochodu. Chciał podać rękę Leigh-Anne, ale dziewczyna ominęła go i udała się za swoją przyjaciółką, która była już przy wejściu.
- Lepiej coś z tym zrób, bo nie będzie dobrze – szepnął Liam, zamykając samochód.
- No, ale co ja mogę? Ma jakiegoś swojego focha i ja nic na to nie poradzę – burknął Horan, wzruszając ramionami. Było mu trochę przykro, ale wiedział, że to jego wina. Liam podszedł do dziewczyn, które o coś się kłóciły, złapał Jade za rękę, po czym wszedł do galerii. Niall chciał zrobić to samo, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Zdziwił się, gdy Leigh sama podała mu dłoń. Uśmiechnęli się do siebie lekko, a następnie udali się za przyjaciółmi. Chodzili od sklepu do sklepu, szukając ubrań dla siebie. Gdy byli już cali obładowani różnymi torbami, postanowili udać się do wyjścia.
- Kogo my tu mamy – usłyszeli czyjś śmiech.
- Cher? Hej – uśmiechnęła się Leigh – Oh Demi i Danielle, jakie miłe spotkanie – mruknęła.
- Tak, Li, my też cieszymy się, że się spotykamy tutaj – zaśmiała się Lovato – To co blondasku, zmieniłeś swoje zdanie, co do mojego numeru telefon?
- Nie, odwal się – burknął Niall, po czym złapał dłoń Pinnock i wyszedł z galerii.
- A tego co ugryzło?
- Chyba nie podoba mu się to, że wpierdalasz się mu w związek – powiedziała Jade, uśmiechając się słodko.
- A powiedział Ci ktoś kiedyś, że jesteś…
- Skarbie, radzę Ci nie skakać, chyba, że chcesz zadrzeć z ich fanami.
- A co oni niby mogą…
- Demi! Spokój! – warknęła Cher, odciągając ją na bok. Podczas, gdy obie kłóciły się o coś kawałek dalej, Danielle podeszła po Liama.
- To może ty skarbie, poszedłbyś gdzieś ze mną? – zapytała, nie zważając na obecność Jade.
- N…nie – wyjąkał Liam, uśmiechając się niemrawo.
- Serio? Ale, że kurwa serio? – warknęła Jade.
- Siedź cicho i się nie odzywaj jebana gówniaro!
- Sama siedź cicho – warknął Liam – Żegnam – dodał stanowczo, a następnie wyszedł wściekły z galerii, ciągnąc za sobą zdezorientowaną Jade.
- Co to było? – szepnęła Thirwall, gdy byli już w samochodzie.
- Nic, wkurwiła mnie – burknął, odpalając auto. Niall prawie wypluł swoje picie, gdy usłyszał wypowiedź swojego przyjaciela.
- Co ona mu zrobiła?
- Nie mi. Co byś zrobił, gdyby ktoś powiedział do Liegh-Anne jebana gówniaro?
- Pewnie dostałby w twarz? W przypadku gdyby to była dziewczyna, poszedłbym od niej, jak najdalej.
- No to widzisz – mruknął Payne.

- Czy Was totalnie pojebało! Jest już czternasta! Kurwa, mieliście być o trzynastej!
- Wybacz, ale były korki – powiedziała Jade.
- Kurwa od tego są telefony, debile! Wiecie jak się wszyscy martwiliśmy – warknęła Perrie, pojawiając się obok Jesy.
- Wybaczcie, ale to nie nasza wina – fuknęła Leigh-Anne, wbiegając na górę. Niall udał się zaraz za nią.
- Liam, Jade, wy jesteście tymi odpowiedzialnymi, powinniście do mnie zadzwonić – warknęła Nelson – Ale dobra zmykajcie na górę – dodała, po czym podeszła do drzwi. Mogłaby przysiąc, że coś w nie zapukało. Otworzyła je, a na wycieraczce leżało małe pudełko. Szybko zabrała je, zatrzaskując drzwi. Udałą się do swojego pokoju, a następnie otworzyła pakunek.
- O kurwa – szepnęła, zatykając twarz dłonią.

____________________


marzę o spaniu. chce ktoś za mnie przeżyć ten tydzień? chcę już ferieeee :(
komentujcie miśki, to wiele dla nas znaczy <3

SMAJL!

Hej, hej!
Mam ferie, a mimo to chce spaaaaaaaaać ;c
Co tam u Was? Kto z Was ma ferie, a kto musi chodzić do szkoły? 
Jak tam oceny na pierwszy semestr?
Przepraszamy za to opóźnienie, ale w tamtym tygodniu nie miałam internetu i nie mogłyśmy nic napisać ;c
Komentujcie kochani!

Agnes <3

niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 2

– Dziewczyny, chodźcie – zawołała, a po chwili w domu pojawiły się cztery dziewczyny.
- Ułaaaa, chyba się zakochałem – odezwał się Louis, parodiując minę swoich kolegów z zespołu, ale zaraz po tym oberwał od Harry’ego po głowie. – Przecież ja tylko udaje tę dwójkę – wskazał na przyjaciół.
- Na mnie nie patrz, ja tym razem jestem niewinny – powiedział Zayn, podnosząc ręce w obronnym geście.
- No ja mam nadzieję – odezwała się Perrie.
- To jest Danielle Peazer, koło niej Demi Lovato, Selena Gomez i na końca Ariana Grande – powiedziała Cher, wskazując na swoje koleżanki.
- My się chyba jednak nie polubimy – warknęła Jade, patrząc jak dziewczyny witają się z chłopcami.
- Też tak myślę – dodała Leigh-Anne, obserwując swojego chłopaka, który słodko uśmiechał się do Demi.
- Ktoś chyba musi ich sprowadzić na ziemię – szepnął Harry do Louisa i Zayna.
- Ktoś chyba musi – jęknął Malik, odciągając Liama od Danielle. Tomlinson zrobił to samo z Niallem.
- Ale co ja zrobiłem? – zapytał Payne, gdy Jade usiadła jak najdalej od niego.
- I ja! – dodał Horan, widząc minę swojej dziewczyny.
- Nic, skarbie. Czy ja coś mówię? – odezwała się Pinnock.
- Dobra, spokój, bo się pozabijacie, a tego bym nie chciała! Leigh-Anne jesteś mi potrzebna, więc ogar, bo nie ręczę za siebie – warknęła Jesy.
- Nie ma to jak robić problemy bez powodu – zaśmiała się cicho Danielle - Amatorka.
- Coś ty powiedziała?! – wydarła się Jade – Możesz się przystawiać do mojego chłopaka, chuj mnie to. Jeśli on sobie na to pozwala, to będzie miał przejebane potem, ale wara od mojej przyjaciółki.
- Bo co?
- Bo zajebie, kochaniutka – uśmiechnęła się słodko, po czym usiadła koło Leigh-Anne. Liam siedział w szoku. Niall mimowolnie się skulił, rozumiejąc jak to wszystko wyglądało.
- Jade spokój! Mamy współpracować, a nie zabić siebie nawzajem.
- Ogarnijcie się, wyglądaliście wcześniej jakbyście chcieli – Louis nie dokończył swojej wypowiedzi, widząc mordercze spojrzenie Pinnock.
- Jak co? – szepnął Liam, unikając patrzenia na swoją dziewczynę.
- Jak byście chcieli je przelecieć tu i teraz – warknął Zayn – Spróbujcie je zranić, a powieszę za jaja na latarni – dodał, co spowodowało wybuch śmiechu Seleny i Ariany.
- Już go lubię – odezwała się Gomez – Spokojnie, nie w takim sensie – podniosła ręce w obronnym geście, napotykając spojrzenie Perrie.
- Cher możemy pogadać na osobności? – zapytała Jesy.
- Jasne – uśmiechnęła się Cher, idą za Nelson do kuchni.
- Chciałam zapytać jak udało Ci się przedostać do mojego domu, bez ochroniarzy Johnny’ego
- To nie było proste, ale najważniejsze, że się udało. I uprzedzając Twoje pytanie – tak, sprawdziłam czy nikt nas nie śledził – wywróciła oczami.
- Wydaje mi się, że się polubimy – zaśmiała się – Mam nadzieję, że to Ty rządzisz resztą dziewczyn.
- No oczywiście, a jak ty myślałaś?
- Odstawiałam Ciebie, ale wahałam się jeszcze co do Danielle i Demi, widać, że są w tym długo.
- To akurat prawda. Dan siedzi w tym od ośmiu lat, a Demi od pięciu.
- No to ciekawie. Muszą wiedzieć … - wypowiedź Jesy przerwał głośny krzyk Perrie.
- Jade uspokój się!
Obie dziewczyny szybko weszły do salonu.
- Nie mam zamiaru! Ona robi to specjalnie!
- Jadey o co Ci chodzi? - zapytał Liam, podchodząc do niej.
- Nie dotykaj mnie – warknęła Thirlwall, wyrywając się Edwards – Puść mnie, chce iść do mojego pokoju.
- Jakoś Ci nie wierzę.
- Kurwa Edwards puszczaj mnie – wrzasnęła, wyrywając się z jej uścisku. Obróciła się na pięcie i wbiegła na górę. Po chwili wszyscy usłyszeli tylko trzask drzwi.
- My chyba już pójdziemy – powiedział Cher – A z Wami to ja sobie pogadam potem – warknęła, wyrzucając Demi i Danielle z salonu.
- Poczekaj! Dam tylko temu blondynkowi mój numer – uśmiechnęła się, omijając Leigh-Anne.
- Miło było poznać, ale dzięki nie potrzebuje go – odparł, patrząc na swoją dziewczynę.
- Może kiedy indziej – odpowiedziała – Jeszcze będzie mów – szepnęła tak, żeby tylko Pinnock mogła ją usłyszeć.
- Odezwę się wkrótce – rzuciła Cher, wychodząc.
- Co tu się stało? – zapytała Jesy.
- Nic? – odezwał się cicho Liam.
- Ty się lepiej nie odzywaj, jeśli chcesz żyć – warknęła – To jak wyjaśni mi ktoś?
- Nasz cudowny Daddy Direction olał swoją dziewczynę dla Danielle, a nasz kochany Irlandczyk przystawiał się do Demi…
- Ja wcale się do niej nie przystawiałem!
- Oh oczywiście, że nie, przecież to ja zagadywałam ją i uśmiechałam się głupkowato – fuknęła, przedrzeźniając Nialla.
- Ja nie ola…
- Nie? Serio? Nawet nie zwróciłeś uwagi, gdy starała się coś do Ciebie powiedzieć. Obaj jesteście żałośni – dodała Leigh, po czym udała się na górę. Perrie i Jesy spojrzały na nich, a następnie zrobiły to samo co ich przyjaciółka.
- Zjebaliście po całości – odezwał się Zayn.

- Jadey nie płacz – Leigh starała się uspokoić Thirlwall – Każdy idiota czasami gada…
- Tu już nie chodzi o samo gadanie rozumiesz? On nawet nie zwrócił uwagi na to co próbowałam do niego powiedzieć. To boli najbardziej – szepnęła, dalej płacząc. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Pinnock wstała i otworzyła drziw.
- Czego chcecie? – warknęła, gdy zobaczyła Nialla i Liama.
- Możemy pogadać?
- Kto to? – odezwała się Jade, łamiącym się głosem.
- Ona płacze? – szepnął Payne.
- Nie kurwa, śmieje się idioto.
- Wpuść mnie, w tej chwili.
- Kochaniutki, ty chyba nie pamiętasz kto tu jest silniejszy. Możesz pakować ile chcesz na siłowni, ale to ja tu jestem płatnym zabójcą od kilku lat, a teraz spierdalaj – fuknęła – Śpisz na wycieraczce albo z Niallem.
- Ale… - wtrącił się Horan.
- Nie ma żadnego ale, a teraz żegnam – dodała, zamykając drzwi – Chodź tu do mnie kochanie, nie płacz – podeszła do swojej przyjaciółki, przytulając ją mocno.
- Ale ja nie umiem, to silniejsze ode mnie. To musi wyglądać śmiesznie, płatna zabójczyni płacze przez chłopaka – zaśmiała się cicho przez łzy.
- Oj Jadey, wszystko będzie dobrze. Poza tym każda ma uczucia, więc to nie wygląda śmiesznie – przytuliła ją mocniej. – A teraz idziemy spać, dobrze? – zapytała. Jade przytaknęła tylko, po czym przytulona do swojej przyjaciółki zamknęła oczy. Pinnock zrobiła po chwili to samo, ale nie zasnęła od razu. Słyszała jeszcze przez jakiś czas szloch Thirlwall. Dopiero koło północy obie zmorzył sen.


- Dzień doberek!
Niall stanął w progu kuchni, przecierając zaspane powieki.
- Ubrałbyś się – żachnęła się Leigh, biorąc swój kubek i wychodząc.
- Ktoś tu ma przechlapaaaane – zaświergotał Zayn, kradnąc z patelni kolejnego naleśnika.
Parrie pacnęła go łopatką, smażąc następnego, tym razem zasłaniając swoim ciałem dostęp do kuchenki.
- Załapię się? – westchnął Horan, siadając naprzeciwko.
- Jasne, biedaku.
Edwards skrycie śmieszyła wczorajsza kłótnia w związkach ich przyjaciółek. Chociaż wciąż była zła na Zayna, cieszyła się, że nie wykręcił jej takiego numeru.
- Dzień dobry.
- Cześć.
Do pomieszczenia wpadli Jade i Liam, siadając koło siebie, jednocześnie totalnie nie zwracajac nań większej uwagi. Starali się zachować pozory normalności, ale odkąd codziennie przy śniadaniu nie mogli pohamować łapania się za ręce, nie byli w stanie zamydlić przyjaciołom oczu fałszywymi uśmiechami.
- Pomóc ci, Perrie?
- Ymm, jasne.
Thrilwall podeszła do przyjaciółki, wyjmując drugą patelnię i włączając kolejny gaz.
- Aha – Zayn zachichotał pod nosem, lecz po siarczystym kopniaku pod stołem od Nialla, postanowił skończyć jeść bez zbędnych komentarzy.
- Liam, ile dla ciebie?
- Nie, dzięki, Perrie.
- Na pewno?
- Muszę się przewietrzyć.
Wstał od stołu, wychodząc bez słowa.
- Coś ty mu zrobiła? – szepnęła Edwards, z konsternacją wpatrując się w brunetkę.
- W sumie to sam się nakręcił. Mniejsza z tym, zasłużył – wzruszyła ramionami. Podała Niallowi talerz pełen naleśników i odrzuciła łyżkę do zlewu.
- Nie jestem głodna, pójdę pobiegać.
- Może pójdziemy razem po śniadaniu?
- Nie, ja muszę iść sama.
- Wow – bąknął Horan, wgryzając się w swój posiłek. – Chyba posprzeczali się bardziej niż ja z Leigh.
- Horan, chodź tu i pozbieraj swoje brudne gacie ze środka mojego pokoju!
- A może i nie – jęknął pod nosem, wspinając się po schodach.
Perrie usiadła obok Zayna, zabierając się za jedzenie.
- A my?
- Co my? – pokręciła głową.
- Wciąż jesteś na mnie fochnięta?
- Nie.
- To dobrze.
- Tylko mnie wkurwiasz.
- Perrie!
- Zayn!
- Stulcie dzioby! – Jesy weszła do środka, wywracając oczami. – Żebym we własnym domu nie mogła się wyspać!
- Wybacz.
Zayn potulnie skulił się na swoim krześle, z ulgą kręcąc głową, gdy Nelson zostawiła ich samych.
- Harry, Louis, cokolwiek robicie w mojej łazience, wynocha!
Krzyki Jesy dało się słyszeć na parterze.
- Jeszcze ich tu potrzeba.
Perrie zaśmiała się, wstając i podchodząc do lodówki.
- Chcesz soku?
- Poproszę.
Chwyciła karton, kopniakiem zamykając drzwiczki.
- Ała!
Zayn w ciągu sekundy zmaterializował się przy jej boku, łapiąc opakowanie w locie.
- Perrie? – pogładził ją po zdrowym ramieniu, wpatrując się w nią przerażonym wzrokiem. – Co jest?
- Nic – pokręciła głową, po chwili ponownie zginając chorą rękę. – Nic, skurcz.
- Na pewno?
- Zayn, nie panikuj, dobrze?
- Mogliśmy jechać do lekarza, kiedy…
- Zayn! – podniosła głos, gładząc go po policzku. – Jest w porządku – uważnie zaakcentowała ostatnie słowo.
- Dobra. Skoro tak mówisz.
Edwards uśmiechnęła się, cmokając go w policzek.
- Czyli mam wybaczone?
- Powiedzmy.
Malik klasnął w dłonie, oddalając się w kierunku dzwonka, który właśnie zabrzęczał przy drzwiach.
- Co… tam? – zmarszczył brwi, dostrzegając w drzwiach Paula i Eleanor.
- Louis! – Higgins bez powitania wszedł do środka. – Louis, miałeś być gotowy o 9, a jest kwadrans po!
- Znowu ty? – Nelson pojawiła się na szczycie schodów, ciskając gromy w stronę Paula. – Tommo nigdzie nie idzie.
- Nie wchodź mi w drogę, panienko.
- Panienka ma na sobie bardzo mocne koturny, które z przyjemnością zacisną się na twoim…
- Dobra, dobra! – Tomlinson zszedł na dół, nakładając na nos okulary. – Chodź!
Od niechcenia podał dłoń Eleanor, która równie niechętnie wyszła z nim z domu Nelson.
- Dokąd kazałeś im iść?!
- Nie krzycz, Nelson! Musieli pokazać się na mieście przy kawie czy coś, wiesz, że dawno nigdzie nie byli.
- Super, jak tak chcesz się bawić, droga wolna!
Pozostali ze zdziwieniem przenosili spojrzenie od Jesy na Paula i na zmianę. Wyzywali się dobre pół godziny, póki nie przerwał im Harry.
- Skoro już wyszli, a i tak nic z tym nie zrobimy, czy możecie po prostu zamknąć ryje? Dziękuję – przeczesał dłonią włosy, w samych bokserkach ponownie znikając w swojej sypialni.
- Wow – gwizdnął Niall, sprzątający pokój.
- Nie udzielaj się – burknęła Pinnock, zamykając drzwi.
- Idę na zakupy czy coś.
- Wolna łazienka! – jęknęła Jesy, znikając w toalecie.
- Znowu zostaliśmy sami?
Perrie zlustrowała wzorkiem Zayna.
- Zrobisz popcorn, poszukam filmu.
- Robi się, szefowo!

Liam snuł się uliczkami, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Nie miał ochoty wracać do domu i mierzyć się z wkurzoną Jade. Dziewczyna przesadzała, ale sam nie pozostał bez winy, z czego doskonale zdawał sobie sprawę.
Kroki mimowolnie skierował w stronę swojego domu. Wiedział, że Jesy wkurzyłaby się, jeśli tylko dowiedziałaby się, dokąd zawędrował. Kazała im trzymać się razem i pod żadnym pozorem nie wracać do swoich mieszkań, gdzie narażeni byli na niebezpieczeństwo.
Przekręcił kluczyk w drzwiach niewielkiego domku. Wszedł do środka, rozglądając się po pomieszczeniu.
Zrezygnowany opadł na kanapę, buty opierając o kant stołu. Wiedział, że Jade urwałaby mu za to łeb.
Posiedział tam chwilę, po czym przejrzał swoją kolekcję płyt. Skoro i tak nie odzywa się do swojej własnej dziewczyny, to może zabierze ze sobą coś na zabicie przepełnionych milczeniem wieczorów.
Kiedy właśnie dokonywał wyboru między Wizem Kalifą a krążkiem Jaya Z, poczuł wibracje w lewej kieszeni jeansów.
Wyjął telefon, odczytując wiadomość od nieznanego numeru.
OD: NIEZNANY
TREŚĆ: BIERZ JAYA Z, JEST NIEZŁY.
Liam z konsternacją zmarszczył brwi. Rozejrzał się dookoła, jednak nie dostrzegł żywego ducha.
- Niall? – ruszył głębiej do mieszkania. – Niall?
Kolejny SMS.
OD: NIEZNANY
TREŚĆ: STRZELAJ DALEJ. NIE, CZEKAJ. MOŻE LEPIEJ KONTROLUJ SWOJĄ BROŃ, MORDERCO.
Payne zastygł w bez ruchu. Przełknął głośno, upuszczając trzymane w dłoni krążki CD.
Znów wibracje.
OD: NIEZNANY
TREŚĆ: ŚWIAT JEST MAŁY, A KREW RAZ PLAMIĄCA RĘCE, NIE ZNIKA BEZ ZEMSTY.

Odczytawszy wiadomość, spanikowany Liam wybiegł z mieszkania, nie dbając o to, czy w ogóle zamknął drzwi.

____________________________


Jest prawie 5, a my się skajpimy, cóż... LAJF IS BRUTAL.
Komentujcie, robaczki. Możemy wam z Agnes obiecać, że będzie się działo :)
Kocham Was! x

















Spaaaaaaaaać
Tyle ode mnie xd
Agnes <3