niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 2

– Dziewczyny, chodźcie – zawołała, a po chwili w domu pojawiły się cztery dziewczyny.
- Ułaaaa, chyba się zakochałem – odezwał się Louis, parodiując minę swoich kolegów z zespołu, ale zaraz po tym oberwał od Harry’ego po głowie. – Przecież ja tylko udaje tę dwójkę – wskazał na przyjaciół.
- Na mnie nie patrz, ja tym razem jestem niewinny – powiedział Zayn, podnosząc ręce w obronnym geście.
- No ja mam nadzieję – odezwała się Perrie.
- To jest Danielle Peazer, koło niej Demi Lovato, Selena Gomez i na końca Ariana Grande – powiedziała Cher, wskazując na swoje koleżanki.
- My się chyba jednak nie polubimy – warknęła Jade, patrząc jak dziewczyny witają się z chłopcami.
- Też tak myślę – dodała Leigh-Anne, obserwując swojego chłopaka, który słodko uśmiechał się do Demi.
- Ktoś chyba musi ich sprowadzić na ziemię – szepnął Harry do Louisa i Zayna.
- Ktoś chyba musi – jęknął Malik, odciągając Liama od Danielle. Tomlinson zrobił to samo z Niallem.
- Ale co ja zrobiłem? – zapytał Payne, gdy Jade usiadła jak najdalej od niego.
- I ja! – dodał Horan, widząc minę swojej dziewczyny.
- Nic, skarbie. Czy ja coś mówię? – odezwała się Pinnock.
- Dobra, spokój, bo się pozabijacie, a tego bym nie chciała! Leigh-Anne jesteś mi potrzebna, więc ogar, bo nie ręczę za siebie – warknęła Jesy.
- Nie ma to jak robić problemy bez powodu – zaśmiała się cicho Danielle - Amatorka.
- Coś ty powiedziała?! – wydarła się Jade – Możesz się przystawiać do mojego chłopaka, chuj mnie to. Jeśli on sobie na to pozwala, to będzie miał przejebane potem, ale wara od mojej przyjaciółki.
- Bo co?
- Bo zajebie, kochaniutka – uśmiechnęła się słodko, po czym usiadła koło Leigh-Anne. Liam siedział w szoku. Niall mimowolnie się skulił, rozumiejąc jak to wszystko wyglądało.
- Jade spokój! Mamy współpracować, a nie zabić siebie nawzajem.
- Ogarnijcie się, wyglądaliście wcześniej jakbyście chcieli – Louis nie dokończył swojej wypowiedzi, widząc mordercze spojrzenie Pinnock.
- Jak co? – szepnął Liam, unikając patrzenia na swoją dziewczynę.
- Jak byście chcieli je przelecieć tu i teraz – warknął Zayn – Spróbujcie je zranić, a powieszę za jaja na latarni – dodał, co spowodowało wybuch śmiechu Seleny i Ariany.
- Już go lubię – odezwała się Gomez – Spokojnie, nie w takim sensie – podniosła ręce w obronnym geście, napotykając spojrzenie Perrie.
- Cher możemy pogadać na osobności? – zapytała Jesy.
- Jasne – uśmiechnęła się Cher, idą za Nelson do kuchni.
- Chciałam zapytać jak udało Ci się przedostać do mojego domu, bez ochroniarzy Johnny’ego
- To nie było proste, ale najważniejsze, że się udało. I uprzedzając Twoje pytanie – tak, sprawdziłam czy nikt nas nie śledził – wywróciła oczami.
- Wydaje mi się, że się polubimy – zaśmiała się – Mam nadzieję, że to Ty rządzisz resztą dziewczyn.
- No oczywiście, a jak ty myślałaś?
- Odstawiałam Ciebie, ale wahałam się jeszcze co do Danielle i Demi, widać, że są w tym długo.
- To akurat prawda. Dan siedzi w tym od ośmiu lat, a Demi od pięciu.
- No to ciekawie. Muszą wiedzieć … - wypowiedź Jesy przerwał głośny krzyk Perrie.
- Jade uspokój się!
Obie dziewczyny szybko weszły do salonu.
- Nie mam zamiaru! Ona robi to specjalnie!
- Jadey o co Ci chodzi? - zapytał Liam, podchodząc do niej.
- Nie dotykaj mnie – warknęła Thirlwall, wyrywając się Edwards – Puść mnie, chce iść do mojego pokoju.
- Jakoś Ci nie wierzę.
- Kurwa Edwards puszczaj mnie – wrzasnęła, wyrywając się z jej uścisku. Obróciła się na pięcie i wbiegła na górę. Po chwili wszyscy usłyszeli tylko trzask drzwi.
- My chyba już pójdziemy – powiedział Cher – A z Wami to ja sobie pogadam potem – warknęła, wyrzucając Demi i Danielle z salonu.
- Poczekaj! Dam tylko temu blondynkowi mój numer – uśmiechnęła się, omijając Leigh-Anne.
- Miło było poznać, ale dzięki nie potrzebuje go – odparł, patrząc na swoją dziewczynę.
- Może kiedy indziej – odpowiedziała – Jeszcze będzie mów – szepnęła tak, żeby tylko Pinnock mogła ją usłyszeć.
- Odezwę się wkrótce – rzuciła Cher, wychodząc.
- Co tu się stało? – zapytała Jesy.
- Nic? – odezwał się cicho Liam.
- Ty się lepiej nie odzywaj, jeśli chcesz żyć – warknęła – To jak wyjaśni mi ktoś?
- Nasz cudowny Daddy Direction olał swoją dziewczynę dla Danielle, a nasz kochany Irlandczyk przystawiał się do Demi…
- Ja wcale się do niej nie przystawiałem!
- Oh oczywiście, że nie, przecież to ja zagadywałam ją i uśmiechałam się głupkowato – fuknęła, przedrzeźniając Nialla.
- Ja nie ola…
- Nie? Serio? Nawet nie zwróciłeś uwagi, gdy starała się coś do Ciebie powiedzieć. Obaj jesteście żałośni – dodała Leigh, po czym udała się na górę. Perrie i Jesy spojrzały na nich, a następnie zrobiły to samo co ich przyjaciółka.
- Zjebaliście po całości – odezwał się Zayn.

- Jadey nie płacz – Leigh starała się uspokoić Thirlwall – Każdy idiota czasami gada…
- Tu już nie chodzi o samo gadanie rozumiesz? On nawet nie zwrócił uwagi na to co próbowałam do niego powiedzieć. To boli najbardziej – szepnęła, dalej płacząc. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Pinnock wstała i otworzyła drziw.
- Czego chcecie? – warknęła, gdy zobaczyła Nialla i Liama.
- Możemy pogadać?
- Kto to? – odezwała się Jade, łamiącym się głosem.
- Ona płacze? – szepnął Payne.
- Nie kurwa, śmieje się idioto.
- Wpuść mnie, w tej chwili.
- Kochaniutki, ty chyba nie pamiętasz kto tu jest silniejszy. Możesz pakować ile chcesz na siłowni, ale to ja tu jestem płatnym zabójcą od kilku lat, a teraz spierdalaj – fuknęła – Śpisz na wycieraczce albo z Niallem.
- Ale… - wtrącił się Horan.
- Nie ma żadnego ale, a teraz żegnam – dodała, zamykając drzwi – Chodź tu do mnie kochanie, nie płacz – podeszła do swojej przyjaciółki, przytulając ją mocno.
- Ale ja nie umiem, to silniejsze ode mnie. To musi wyglądać śmiesznie, płatna zabójczyni płacze przez chłopaka – zaśmiała się cicho przez łzy.
- Oj Jadey, wszystko będzie dobrze. Poza tym każda ma uczucia, więc to nie wygląda śmiesznie – przytuliła ją mocniej. – A teraz idziemy spać, dobrze? – zapytała. Jade przytaknęła tylko, po czym przytulona do swojej przyjaciółki zamknęła oczy. Pinnock zrobiła po chwili to samo, ale nie zasnęła od razu. Słyszała jeszcze przez jakiś czas szloch Thirlwall. Dopiero koło północy obie zmorzył sen.


- Dzień doberek!
Niall stanął w progu kuchni, przecierając zaspane powieki.
- Ubrałbyś się – żachnęła się Leigh, biorąc swój kubek i wychodząc.
- Ktoś tu ma przechlapaaaane – zaświergotał Zayn, kradnąc z patelni kolejnego naleśnika.
Parrie pacnęła go łopatką, smażąc następnego, tym razem zasłaniając swoim ciałem dostęp do kuchenki.
- Załapię się? – westchnął Horan, siadając naprzeciwko.
- Jasne, biedaku.
Edwards skrycie śmieszyła wczorajsza kłótnia w związkach ich przyjaciółek. Chociaż wciąż była zła na Zayna, cieszyła się, że nie wykręcił jej takiego numeru.
- Dzień dobry.
- Cześć.
Do pomieszczenia wpadli Jade i Liam, siadając koło siebie, jednocześnie totalnie nie zwracajac nań większej uwagi. Starali się zachować pozory normalności, ale odkąd codziennie przy śniadaniu nie mogli pohamować łapania się za ręce, nie byli w stanie zamydlić przyjaciołom oczu fałszywymi uśmiechami.
- Pomóc ci, Perrie?
- Ymm, jasne.
Thrilwall podeszła do przyjaciółki, wyjmując drugą patelnię i włączając kolejny gaz.
- Aha – Zayn zachichotał pod nosem, lecz po siarczystym kopniaku pod stołem od Nialla, postanowił skończyć jeść bez zbędnych komentarzy.
- Liam, ile dla ciebie?
- Nie, dzięki, Perrie.
- Na pewno?
- Muszę się przewietrzyć.
Wstał od stołu, wychodząc bez słowa.
- Coś ty mu zrobiła? – szepnęła Edwards, z konsternacją wpatrując się w brunetkę.
- W sumie to sam się nakręcił. Mniejsza z tym, zasłużył – wzruszyła ramionami. Podała Niallowi talerz pełen naleśników i odrzuciła łyżkę do zlewu.
- Nie jestem głodna, pójdę pobiegać.
- Może pójdziemy razem po śniadaniu?
- Nie, ja muszę iść sama.
- Wow – bąknął Horan, wgryzając się w swój posiłek. – Chyba posprzeczali się bardziej niż ja z Leigh.
- Horan, chodź tu i pozbieraj swoje brudne gacie ze środka mojego pokoju!
- A może i nie – jęknął pod nosem, wspinając się po schodach.
Perrie usiadła obok Zayna, zabierając się za jedzenie.
- A my?
- Co my? – pokręciła głową.
- Wciąż jesteś na mnie fochnięta?
- Nie.
- To dobrze.
- Tylko mnie wkurwiasz.
- Perrie!
- Zayn!
- Stulcie dzioby! – Jesy weszła do środka, wywracając oczami. – Żebym we własnym domu nie mogła się wyspać!
- Wybacz.
Zayn potulnie skulił się na swoim krześle, z ulgą kręcąc głową, gdy Nelson zostawiła ich samych.
- Harry, Louis, cokolwiek robicie w mojej łazience, wynocha!
Krzyki Jesy dało się słyszeć na parterze.
- Jeszcze ich tu potrzeba.
Perrie zaśmiała się, wstając i podchodząc do lodówki.
- Chcesz soku?
- Poproszę.
Chwyciła karton, kopniakiem zamykając drzwiczki.
- Ała!
Zayn w ciągu sekundy zmaterializował się przy jej boku, łapiąc opakowanie w locie.
- Perrie? – pogładził ją po zdrowym ramieniu, wpatrując się w nią przerażonym wzrokiem. – Co jest?
- Nic – pokręciła głową, po chwili ponownie zginając chorą rękę. – Nic, skurcz.
- Na pewno?
- Zayn, nie panikuj, dobrze?
- Mogliśmy jechać do lekarza, kiedy…
- Zayn! – podniosła głos, gładząc go po policzku. – Jest w porządku – uważnie zaakcentowała ostatnie słowo.
- Dobra. Skoro tak mówisz.
Edwards uśmiechnęła się, cmokając go w policzek.
- Czyli mam wybaczone?
- Powiedzmy.
Malik klasnął w dłonie, oddalając się w kierunku dzwonka, który właśnie zabrzęczał przy drzwiach.
- Co… tam? – zmarszczył brwi, dostrzegając w drzwiach Paula i Eleanor.
- Louis! – Higgins bez powitania wszedł do środka. – Louis, miałeś być gotowy o 9, a jest kwadrans po!
- Znowu ty? – Nelson pojawiła się na szczycie schodów, ciskając gromy w stronę Paula. – Tommo nigdzie nie idzie.
- Nie wchodź mi w drogę, panienko.
- Panienka ma na sobie bardzo mocne koturny, które z przyjemnością zacisną się na twoim…
- Dobra, dobra! – Tomlinson zszedł na dół, nakładając na nos okulary. – Chodź!
Od niechcenia podał dłoń Eleanor, która równie niechętnie wyszła z nim z domu Nelson.
- Dokąd kazałeś im iść?!
- Nie krzycz, Nelson! Musieli pokazać się na mieście przy kawie czy coś, wiesz, że dawno nigdzie nie byli.
- Super, jak tak chcesz się bawić, droga wolna!
Pozostali ze zdziwieniem przenosili spojrzenie od Jesy na Paula i na zmianę. Wyzywali się dobre pół godziny, póki nie przerwał im Harry.
- Skoro już wyszli, a i tak nic z tym nie zrobimy, czy możecie po prostu zamknąć ryje? Dziękuję – przeczesał dłonią włosy, w samych bokserkach ponownie znikając w swojej sypialni.
- Wow – gwizdnął Niall, sprzątający pokój.
- Nie udzielaj się – burknęła Pinnock, zamykając drzwi.
- Idę na zakupy czy coś.
- Wolna łazienka! – jęknęła Jesy, znikając w toalecie.
- Znowu zostaliśmy sami?
Perrie zlustrowała wzorkiem Zayna.
- Zrobisz popcorn, poszukam filmu.
- Robi się, szefowo!

Liam snuł się uliczkami, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Nie miał ochoty wracać do domu i mierzyć się z wkurzoną Jade. Dziewczyna przesadzała, ale sam nie pozostał bez winy, z czego doskonale zdawał sobie sprawę.
Kroki mimowolnie skierował w stronę swojego domu. Wiedział, że Jesy wkurzyłaby się, jeśli tylko dowiedziałaby się, dokąd zawędrował. Kazała im trzymać się razem i pod żadnym pozorem nie wracać do swoich mieszkań, gdzie narażeni byli na niebezpieczeństwo.
Przekręcił kluczyk w drzwiach niewielkiego domku. Wszedł do środka, rozglądając się po pomieszczeniu.
Zrezygnowany opadł na kanapę, buty opierając o kant stołu. Wiedział, że Jade urwałaby mu za to łeb.
Posiedział tam chwilę, po czym przejrzał swoją kolekcję płyt. Skoro i tak nie odzywa się do swojej własnej dziewczyny, to może zabierze ze sobą coś na zabicie przepełnionych milczeniem wieczorów.
Kiedy właśnie dokonywał wyboru między Wizem Kalifą a krążkiem Jaya Z, poczuł wibracje w lewej kieszeni jeansów.
Wyjął telefon, odczytując wiadomość od nieznanego numeru.
OD: NIEZNANY
TREŚĆ: BIERZ JAYA Z, JEST NIEZŁY.
Liam z konsternacją zmarszczył brwi. Rozejrzał się dookoła, jednak nie dostrzegł żywego ducha.
- Niall? – ruszył głębiej do mieszkania. – Niall?
Kolejny SMS.
OD: NIEZNANY
TREŚĆ: STRZELAJ DALEJ. NIE, CZEKAJ. MOŻE LEPIEJ KONTROLUJ SWOJĄ BROŃ, MORDERCO.
Payne zastygł w bez ruchu. Przełknął głośno, upuszczając trzymane w dłoni krążki CD.
Znów wibracje.
OD: NIEZNANY
TREŚĆ: ŚWIAT JEST MAŁY, A KREW RAZ PLAMIĄCA RĘCE, NIE ZNIKA BEZ ZEMSTY.

Odczytawszy wiadomość, spanikowany Liam wybiegł z mieszkania, nie dbając o to, czy w ogóle zamknął drzwi.

____________________________


Jest prawie 5, a my się skajpimy, cóż... LAJF IS BRUTAL.
Komentujcie, robaczki. Możemy wam z Agnes obiecać, że będzie się działo :)
Kocham Was! x

















Spaaaaaaaaać
Tyle ode mnie xd
Agnes <3

5 komentarzy:

  1. Wow świetny rozdział. W ta akcja z kłutniami soł epik hahahaha. Zaciekawiły mnie sms....

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Was. Tak cholernie was kocham!
    Liam, mogłeś być buntownikiem i puścić na cały regulator Wiza Khalifę ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy z zastrzeżonego można wysłać SMS'a? ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu przeczytałam wszystko włączając w to pierwszą część. Jesteście genialne dziewczyny! Wasze pomysły i wgl. Kocham Was. Uzależniłam się od tego opowiadania. Kocham kocham kocham kocham❤
    Wasza wyobraźnia nie ma granic. Gratuluje wytrwałości i czekam na następny rozdział. 💚💙❤
    Życzę weny kochane ;*
    @So_movexx (Twitter:))

    OdpowiedzUsuń